Ale podobno "śmierć unika człowieka, który pragnie umrzeć, sięga tylko po takiego, którego serce przywiązane jest mocno do życia"*. Tak też od dziecka zasypiałam z nadzieją, iż nie będzie mi dane już więcej się obudzić. Z drugiej strony, wpajane nam od najmłodszych lat wartości i nieprawdziwe wierzenia w to, że życie jest sprawiedliwe, przyczyniały się do żyjącej w moim nieżyjącym sercu nadziei. Nadziei w to, że kiedyś się obudzę ale dzień, który mnie przywita będzie inny. Po wielu latach od tej dziecinnej, naiwnej wiary wiem już, że nie będzie. Wszystkie gorzkie przeżycia, zamiast ułatwiać drogę ku lepszemu jutru, tylko sprawiają, że staję się bardziej zatwardziała niż stary krokodyl i czuję pod warstwą grubej, chropowatej skóry, coś delikatnego, coś co oddycha ale dusi się i nie potrafi się uwolnić. Ale umrzeć też nie może. I tak zdycha, powoli i w bólach. Tocząc walkę o każdy oddech, walkę którą napędza nadzieja, że kiedyś ta skorupa nagle pęknie i sama odpadn...