Ale podobno "śmierć unika człowieka, który pragnie umrzeć, sięga tylko po takiego, którego serce przywiązane jest mocno do życia"*. Tak też od dziecka zasypiałam z nadzieją, iż nie będzie mi dane już więcej się obudzić. Z drugiej strony, wpajane nam od najmłodszych lat wartości i nieprawdziwe wierzenia w to, że życie jest sprawiedliwe, przyczyniały się do żyjącej w moim nieżyjącym sercu nadziei.
Nadziei w to, że kiedyś się obudzę ale dzień, który mnie przywita będzie inny.
Po wielu latach od tej dziecinnej, naiwnej wiary wiem już, że nie będzie. Wszystkie gorzkie przeżycia, zamiast ułatwiać drogę ku lepszemu jutru, tylko sprawiają, że staję się bardziej zatwardziała niż stary krokodyl i czuję pod warstwą grubej, chropowatej skóry, coś delikatnego, coś co oddycha ale dusi się i nie potrafi się uwolnić. Ale umrzeć też nie może. I tak zdycha, powoli i w bólach. Tocząc walkę o każdy oddech, walkę którą napędza nadzieja, że kiedyś ta skorupa nagle pęknie i sama odpadnie.
Po tak długiej walce, jest mi trudno zrezygnować. Z każdym rokiem coraz ciężej, bo co rok mam na koncie o jeden rok walki więcej, tym trudniej to przekreślić i tak najzwyczajniej w świecie- wyrzucić do kosza całą pracę. I nawet wizja słodkiego, niekończącego się, pozbawionego bólu i rozczarowań, samotności i niezrozumienia snu, nie jest wstanie zrekompensować tej wieloletniej straty.
Nadziei w to, że kiedyś się obudzę ale dzień, który mnie przywita będzie inny.
Po wielu latach od tej dziecinnej, naiwnej wiary wiem już, że nie będzie. Wszystkie gorzkie przeżycia, zamiast ułatwiać drogę ku lepszemu jutru, tylko sprawiają, że staję się bardziej zatwardziała niż stary krokodyl i czuję pod warstwą grubej, chropowatej skóry, coś delikatnego, coś co oddycha ale dusi się i nie potrafi się uwolnić. Ale umrzeć też nie może. I tak zdycha, powoli i w bólach. Tocząc walkę o każdy oddech, walkę którą napędza nadzieja, że kiedyś ta skorupa nagle pęknie i sama odpadnie.
Po tak długiej walce, jest mi trudno zrezygnować. Z każdym rokiem coraz ciężej, bo co rok mam na koncie o jeden rok walki więcej, tym trudniej to przekreślić i tak najzwyczajniej w świecie- wyrzucić do kosza całą pracę. I nawet wizja słodkiego, niekończącego się, pozbawionego bólu i rozczarowań, samotności i niezrozumienia snu, nie jest wstanie zrekompensować tej wieloletniej straty.
Samobójcy to tchórze?
Nigdy nie uważałam samobójców za tchórzy. Tu nie chodzi, o ból fizyczny, ryzyko kalectwa czy wyrządzeniu krzywdy samemu sobie (co jest wbrew naszemu naturalnemu instynktowi). To polega na umiejętność zabicia nadziei, zapomnienia o wszystkim co się przeżyło, o wszystkim co się nie wydarzyło, a bardzo pragnęliśmy żeby się zdarzyło. Polega na zapomnieniu o ludziach, którym bardzo na nas zależy i nie zrozumieją. Nie będą potrafili pojąć, że to nie jest ich wina, to nie jest niczyja wina. Niektórzy po prostu nie chcą żyć, tak jak niektórzy nie chcą jeździć motorem.
O tym wszystkim trzeba zapomnieć, pomyśleć tylko i wyłącznie o sobie. Być totalnym egoistą, przy jednoczesnym byciu szaleńcem, który nie wartościuje swojej ciężkiej pracy włożonej w życie. Podejmuje prostą decyzje, jak pracownik który odchodzi z biura bez wzięcia wypłaty, bo praca nie przypadła mu do gustu.
Te wszystkie rzeczy wymagają albo wielkiej siły albo tak wielkiej desperacji, której nie jestem zdolna zrozumieć, tym bardziej że wielokrotnie doświadczałam takich stanów ale nigdy ta desperacja nie przysłaniała mi rzeczy, które wymieniłam wcześniej.
Życie jest trudniejsze od śmierci.
Zależy jakie życie i od jakiej śmierci. Nie rozumiem jednak co trudnego jest w życiu, to pojęcie nie wnosi ze sobą nic więcej, niż samo jego znaczenie. Życie- zwykła egzystencja. Wystarczy jeść, pić i oddychać. Nic w tym trudnego. Owszem należy zdobyć pieniądze i odnaleźć się w społeczeństwie. Ale te rzeczy nie należą do definicji życia. Są osoby, które tylko egzystują.
Wielu ludzi uważa, że życie jest trudniejsze, bo życie to walka. Z tym, że nie powinniśmy tej walki utożsamiać ze zwycięstwem. Jaki jest więc sens szczycić się przegraną walką? Może czasami lepiej poddać się od razu?
Walczę dzielnie.
Sama próbuje walczyć, iść do przodu, pokonywać siebie, wychodzić ze swojej nory i inne bajery, o których pisałam w różnych tekstach. I czasami jestem z siebie zadowolona, czasami nawet szczęśliwa. Ale wystarczy, że się odwrócę, porównam do innych i zobaczę jak oni wszyscy są daleko ode mnie, jak blisko mety i wybucha wszystko. Zaczynam widzieć krótkie błyśnięcia prawdziwej mnie, nie tej pozy którą tworzę i która umożliwia mi codzienne funkcjonowanie.
Takie mrugnięcia oka, uwidaczniające mnie samą sobie. Małą, nieszczęśliwą, zmęczoną, niezrozumianą, samotną, zagubioną, duszącą się ale nie mogącą się udusić.
Z.
* Cytat z " Egipcjanin Shinue" M. Waltariego
* Cytat z " Egipcjanin Shinue" M. Waltariego
Komentarze
Prześlij komentarz