Przejdź do głównej zawartości

Czy warto pomagać ludziom?



Żeby rozładować napięcie, niczym Zofia Nałkowska w Granicy, zdradzę zakończenie na początku- nie. Ludziom nie warto pomagać.

Nie mam namyśli pomocy, która obejmuje zbiórki dla ubogich, wysłania sms'a o treści "pomagam" czy udział w szlachetnej paczce. Nie warto pomagać ludziom rozwiązując ich problemy, przejmując inicjatywę za ich życie, żeby zaraz oddać im nowe, lepsze.



Młodsi bywamy mądrzejsi

W swoim życiu próbowałam dwóch sposobów radzenia sobie z problemami i mam porównanie.
Paradoksalnie doszłam do wniosku, że moje podejście do ludzi i przyjaźni było mądrzejsze, gdy byłam w liceum, niż teraz gdy kończę studia!
W gimnazjum dostałam lekcję życia jak nigdy, z jednej strony przeżywałam koszmar w szkole, z drugiej w domu. Ludzie w okół byli straszni, moi przyjaciele stali się źródłem udręki. zmieniali się jak dni w tygodniu, wykorzystując moje słabości i moją tragedię, która toczyła się w moim domu przeciwko mnie.  Wnioski jakie wyciągnęłam z gimnazjum, brzmiały - nie ufać nawet przyjaciołom i nie mówić ludziom wszystkiego, nie pokazywać swoich słabości, pokazywać swoją siłę, radzić sobie sama ze swoim życiem.
I tak też robiłam całe liceum. Miałam przyjaciół, do  rozmów o błahych sprawach, do żartów i do picia piwa. Nie za bardzo interesowały mnie ich problemy, ja im nie mówiłam o swoich. Byłam wtedy jedną z lepszych osób w szkole, z wygrywanymi co rusz konkurami i przyznawanymi mi stypendiami. Nie miałam czasu ani ochoty na zażyłe przyjaźnie. Gdy musiałam sobie popłakać, robiłam to w domu, nikt o tym nie wiedział. Do ludzi wychodziłam zawsze nauczona, dobrze ubrana, pomalowana i uśmiechnięta, pewna siebie. Kobieta z jajami. Oczywiście to był pozór ale muszę przyznać, że aktor który długo odgrywa swoją rolę, trochę staję się postacią w którą się wcielił. I tak było i ze mną, Coraz mniej rzeczy mogło mnie złamać, miałam swoje cele, plany, miałam siłę i upór, którego dziś mi tak bardzo brakuje. A co najważniejsze i z czego jestem dumna- ja te cele osiągałam. Byłam z siebie dumna. Nie interesowały mnie problemy innych, nie czułam potrzeby pomocy innym, żeby się dowartościować. Niczego wtedy nie potrzebowałam. Rzeczy, których nie miałam- nie przejmowałam się tym, bo kiedyś je zdobędę.

Gdy poszłam na studia, uwierzyłam że warto zrzucić tę skorupę. Nie było warto. Dziś przypominam sobie wszystko i żałuję, bo zmarnowałam czas na ludzi, pokazałam swoje słabości i nic to nie przyniosło. Ludzie mają swoje życie i nie będą się tobą przejmować, ewentualnie mogą powiedzieć chłopakowi " ahh, ta Zosia jest biedna". To współczucie nic nam nie da! 
Większość osób gdy widzi problem stoi jak pod dziesięciometrowym murem, zamiast spróbować poszukać bramy. Dlatego dziś wiem, że licząc na ich aktywną pomoc i wsparcie, wspięłam się na wyżyny naiwności.

Co dokładnie rozumiem przez pomaganie?

Pomaganiem nie jest powiedzenie "będzie dobrze", jest to chyba najgłupsza rzecz jaką można powiedzieć potrzebującemu człowiekowi, dobrze wcale być nie musi, rozbudzamy w nim tylko złudną nadzieję, która z czasem się kończy i wtedy jest znacznie gorzej i ciężej się pozbierać. Jak to?
Przecież z czasem miało być lepiej, Pisałam już o tym, tutaj.

Pomocą nie jest też "pisz, jak coś", " może chcesz się spotkać?". To są puste słowa, które jednym uchem nam wchodzą, a drugim bardzo szybko wychodzą. Może są jakąś otuchą dla niektórych, na krótki czas. Dla mnie po wszystkim co mnie w życiu spotkało, to tylko puste słowa, które nic nie wnoszą, ludzie nie wiedzą co powiedzieć, a coś wypada więc mówią "będzie dobrze, nie martw się".

Takie słowa mają sens tylko i wyłącznie, gdy na prawdę nie da się nic zrobić, najczęściej gdy ktoś umiera lub jest ciężko chory.

Nie, nie będzie dobrze.

To jest chyba punkt wyjścia, który pozwala nam przyjąć pozycję aktywną i rzeczywiście coś zmienić.
Lepiej uświadomić sobie i innym, że czekając na lepsze czasy możemy stracić dużo czasu, a i tak istnieje prawdopodobieństwo, że zbyt wiele się nie doczekamy,

Kiedy już wiem, że bardzo rzadko problem rozwiązuje się sam, staram się pomagać aktywnie, bo tylko taka pomoc ma jakiś głębszy sens.
Gdy ktoś bliski jest trudnym momencie życia, bo nie ma pracy. Nie mówię mu, że będzie dobrze, staram się zrobić wszystko, żeby tę pracę jak najszybciej znalazł. Szukamy razem, aż razem znajdziemy.
Gdy przyjaciółka czuję się samotna i przechodzi kryzys, bo jest sama, robię wszystko żeby sama się nie czuła.  Zaczynamy zwiedzanie wszystkich knajp i pubów,  namiętnie chodzimy do kina.  Znajduję różne, czasami idiotyczne zajęcia, które koniec końców zawsze pomagają.

Co potem?

No właśnie.  Potem ktoś dostaje to czego oczekiwał i bardzo szybko zapomina, o czym pisałam w tekście dotyczącym niewdzięczności. Najczęściej niestety, gdy to ja potrzebuję pomocy, odstaję w zamian "będzie dobrze","daj sobie czas","jak coś to pisz". Co mam pisać? Po co? Żeby otrzymać te cudowne słowa otuchy.  Ludzie są niewdzięczni, są interesowni, jeżeli sami o siebie nie zadbamy to nikt tego nie zrobi. Mam kolejną nauczkę.

Żalenie

To jest kolejna rzecz, której się nauczyłam, a właściwie to się oduczyłam. Nie warto się żalić, 
jeżeli muszę, milion razy wolę wziąć poduszkę i wypłakać się tak, żeby nikt nie słyszał. Żalenie nic nie daje, na początku odczuwam ulgę ale z czasem czuję się jak idiotka, bo pokazałam siebie słabą, nie dostałam nic, nic się nie poprawiło, tkwię w miejscu w którym tkwiłam, bo tylko ja mogę coś z tym zrobić. 
Tak naprawdę pomóc mogą nam także inni, sama często widzę jak bardzo zmieniłam życie innych ludzi.  
Czy czuję się od tego lepiej?
Nie, czuję się wykorzystana.  

Zmarnowany czas.

Czas, który mogłam poświęcić dla siebie samej, na swój rozwój, pracę czy osiąganie własnych celów, oddaje innym ludziom, którzy gdy powinni mi się odwdzięczyć tego nie robią. Tworzą jakąś żenujący pozór pomocy, może nawet sami tego nie dostrzegają. 
I nie żałuję tak wielu zmarnowanych dla kogoś dni, ponieważ się czegoś nauczyłam.

Po pierwsze, nie warto się żalić. Pokazujemy swoją słabość innym ludziom, co jest dla nich źródłem pocieszenia w ich życiowych porażkach.  Narażamy się, powierzając komuś nasze tajemnice.
Po drugie, niczego to nie zmieni, Jeżeli chcesz się poczuć lepiej, idź na zakupy, kawę, zjedz coś co lubisz.  Ludzie Ci nie pomogą, ewentualnie tylko utwierdzą Cię w przekonaniu, że możesz w swojej rozpaczy tkwić, odbierając Ci przy tym siły życiowe. Użalanie się nad sobą jest złe, stajemy się ofiarami swojego życia.
Po trzecie, nie warto pomagać ludziom. Jestem mądrzejsza, ograniczam się do zdawkowych " będzie dobrze", "dasz radę". Nie będę angażować się już w niczyje życie, marnując przy tym swój czas, który mogłabym spożytkować przecież na samą siebie!

Wracam do przeszłości.

Zawrotnie okazało się, że byłam mądrzejsza gdy miałam lat 15. Na dorosłe lata całkiem zdurniałam.
Wracam więc do tego co było, na ile jest to jeszcze możliwe. Ograniczę swoje emocje i zaangażowanie w ulepszanie życia innym ludziom. Moje łzy i negatywne emocję zachowam dla czterech ścian i najbliższej rodziny. Może już nie będę najlepszą z przyjaciółek i chodzącym Samarytaninem ale za to nie będę pozwalała się więcej wykorzystywać.

Z.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Semilac kontra NeoNail. Który lakier hybrydowy wybrać?

Paznokcie są ogromną ozdobą dłoni, jak i całej kobiety. Możemy po ich wyglądzie dużo powiedzieć o samej właścicielce. Każda z nas, która przywiązuje wagę do wyglądu swoich dłoni, a co za tym idzie- paznokci, przeżyła koszmar ze standardowymi lakierami, które ścierają się z końcówek paznokci lub w gorszym wypadku- odpryskują. Moja przygoda z paznokciami zaczęła się jeszcze w podstawówce ale dopiero od dwóch lat używam lakierów hybrydowych. Semilac vs. NeoNail Ponieważ opinii na temat  lakierów marki Semilac jak i marki NeoNail w internecie jest sporo, skupię się na różnicach i mojej opinii na ich temat. 1.Cena. Lakiery hybrydowe marki Semilac na stronie zaczynają się od 29 zł , natomiast stacjonarnie (tylko tak kupuję) lakiery NeoNail kosztują od 27 zł . Różnica nieduża, jednak przy większych zamówieniach możemy ją odczuć. Z drugiej strony w Semilac'u dostajemy 1 ml lakieru więcej. Dla mnie nie jest, to żadną zaletą, ponieważ i tak nie jestem w stanie samodz...

Uważaj kogo udajesz, czyli o owcach i wilkach.

Krzysztof Stelmaszyk w jednym z wywiadów powiedział, że najlepsi aktorzy to często ludzie, którzy od najmłodszych lat z jakiś powodów musieli odgrodzić swoje wnętrze od otaczającego świata i przyjąć pozę, która umożliwiła im- osobom niezwykle wrażliwym, przetrwanie w obcym i strasznym dla nich świecie. Jeżeli nie urodziłeś się wilkiem, a nie chcesz zostać upolowaną owcą, masz tylko jedno wyjście. Pozostaje Ci przebrać się za wilka i mieć nadzieję, że nikt w stadzie wilków, nie rozpozna w Tobie owcy. Nie jest łatwo. Wilki mają swój gatunkowy behawior i genialne zmysły. Nie wystarczy tani kostiumik z osiedlowej wypożyczalni. Nie dość, że trzeba zainwestować w drogie przebranie, to jeszcze należy nauczyć się jak zostać profesjonalnym aktorem. Niejednokrotnie okaże się, iż nasza gra aktorska daleka jest od roli oskarowej i musimy szybko wiać, ale z czasem nabywamy wprawy. I przychodzi taki czas, gdy nam się udaje.  I mi się udało. Nie chciałam być dłużej ofiarą, m...

O obojętności, gdy umrze już nadzieja

Bardzo smutny wpis o miłości.... "  Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,   Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce;   Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!   Miej serce i patrzaj w serce"* Nie, nie obaczę, chociaż mam serce i patrzam w serce. Z tego też powodu po raz 22. spędzam sama walentynki. Nie jest mi przykro, że nie dostanę bukietu róż i prezentu zapakowanego w różowy papier, przewiązanego czerwoną, pachnącą mdłą wanilią wstążką.  Jest mi przykro, bo po raz kolejny będę oglądać zdjęcia ludzi, którzy w ten dzień nie są sami. Z roku na rok tych osób jest coraz więcej, ale mi niestety nie jest dane powiększyć to grono o jeszcze jedną osobę.  I chociaż do walentynek zostało tylko 6 dni wiem, że jeszcze znalazłabym kogoś z kim mogłabym je spędzić. Kogoś na chwilę, kogoś dla stworzenia pozorów związku, kogoś kto nijak spełniałby moje oczekiwania i nijak przyśpieszył bicie mojego serca ale byłoby odhaczone - pierw...

zofia.henryk.jakubowska@gmail.com