Przejdź do głównej zawartości

Uodpornianie przez powtarzanie








Izolacja człowieka, szczególnie gdy trwa od najwcześniejszych lat wyjaławia nas, nie tylko pod względem fizjologicznym ale także psychicznym. Tak jak czynniki biologiczne, od których byliśmy trzymani z daleka, w końcu znajdą sposób aby do nas dotrzeć i wybuchnąć ze zdwojoną siłą, tak samo wszystkie bodźce psychiczne od których tak długo trwoniliśmy odnajdą sposób by w nas uderzyć. Można ich uniknąć i żyć bezpiecznie, uciekając od zachorowania  ale będziemy tylko egzystować, nic więcej. Stając twarzą w twarz z patogenami, chorujemy ale jednocześnie po wygranej walce zdobywamy odporność po przechorowaniu.
Ostatnio pomyślałam, że ten mechanizm biologiczny ma także zastosowanie w naszym życiu emocjonalnym.


Zastanawiałam się, dlaczego tak bardzo stresują mnie codziennie czynności, które dla większości ludzi są banalnie proste. I chyba całkiem przypadkowo odkryłam powód.

Jestem wymarzoną córką mojej mamy, która nigdy nie mogła wyjść ubrana w dziecięce dresy na podwórko z innymi dziećmi. Kokardy na głowie, sukienki niczym na bal, nie było mowy o piaskownicy. Trzymana od najmłodszych lat w izolacji nie tylko od patogenów ale także od ludzi (może właściwie to, to samo) nie rozwijałam się emocjonalnie, nie nauczyłam się podchodzić i mówić "cześć". Nie nauczyłam się, że czasami jedne dzieci wygrywają,  podczas gdy inne przegrywają, co nie sprawia, że zabawa nie jest przyjemna. Nie byłam wyśmiana, nie byłam nigdy ubrudzona. Gdy baśniowe życie prysło pod wpływem jednego tragicznego wydarzenia, już nikt nie miał czasu żeby chodzić za mną z parasolem ochronnym. I zostałam nagle wykopana z chroniącej strefy, żeby spotkać się ze wszystkimi bodźcami, których nigdy nie znałam. Jakby wpuścić do dżungli 13-letniego kota, który całe życie spędził na fotelu z pełną miską w kuchni i kazać mu stać się drapieżnikiem, który złapie, upoluje, zabije ale jednocześnie sam nie da się złapać.

Małe przerażone, zostawione same sobie dziecko. Żyłam jakby to był mój obowiązek, nigdy nie sprawiało mi to przyjemności. Tak jak ludzie chodzą do pracy, bo muszą. Ja żyłam, bo musiałam.
Robiłam wszystko co dzieci muszą, żeby jak najszybciej skończyć i wrócić do domu, zamknąć się w pokoju i umrzeć.  Znowu wejść w strefę odizolowaną, bo tylko ją znałam i tylko ona była dla mnie bezpieczna. I z roku na rok, krok po krok wychodziłam z mojej nory w stronę świata. Ale ciągle jeszcze kawał drogi przede mną. Dziś po raz kolejny naraziłam się na ryzyko, wyszłam z inicjatywą i poniosłam porażkę, ale już nie czuję ochoty, żeby uciec do piwnicy i zamknąć się przed światem. Jest mi trochę niezręcznie, bo jak zwykle zrobiłam z siebie kretynkę, ale chyba przeżyję to bez większej rozpaczy.

Przeżyję lżej, ponieważ przeżyłam to już kilka dobrych razy, za każdym razem uciekałam i obiecywałam sobie "nigdy więcej", po czasie gdy odważyłam się wychylić łeb w stronę słońca, moja zachłanna dusza wołała "spróbuj"- nie zaryzykujesz, nie przekonasz się. I spróbowałam, i oczywiście mi nie wyszło. Jestem jednocześnie zła i szczęśliwa. Skoro boli nieporównywalnie mniej, to oznacza że jest jakiś progres. Coś we mnie zaczęło się rozwijać. Idę do przodu, z wielkim opóźnieniem ale idę. Nigdy nie dogonię innych, ale mogę iść w swoim tempie.

Bodziec stresowy, któremu jesteśmy permanentnie poddawani, przestaje być stresorem. Organizm się przyzwyczaja. W kontakcie z obcymi antygenami patogenu, wytwarza on przeciwciała, żeby go zabić, ale jednocześnie powstają komórki pamięci, które chronią nas przed powtórnym zachorowaniem.
Warto więc czasami zachorować, żeby nabyć odporność.  Tak samo jest z emocjami. Jeżeli tak jak ja, boisz się odrzucenia i nie chcesz wychodzić z inicjatywą, to czas najwyższy żeby zacząć to robić. Może kiedyś nie będę już miała problemu, aktywnie próbować zdobywać rzeczy, na których mi zależy. Jeżeli za każdym razem, jak dotychczas będę ponosić porażkę- trudno. Pozwoli mi to chociaż, na życie w przekonaniu, że zrobiłam wszystko co mogłam aby zdobyć rzeczy o których marzyłam. Istnieje też szansa, bardzo nikła, praktycznie jej nie widać i nie słychać, ale ona istnieje, że kiedyś dzięki temu, w końcu osiągnę to, czego tak bardzo pragnę.
Wyjdź ze swojej nory, zachoruj, uodpornij się i zacznij żyć.

Zofia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Semilac kontra NeoNail. Który lakier hybrydowy wybrać?

Paznokcie są ogromną ozdobą dłoni, jak i całej kobiety. Możemy po ich wyglądzie dużo powiedzieć o samej właścicielce. Każda z nas, która przywiązuje wagę do wyglądu swoich dłoni, a co za tym idzie- paznokci, przeżyła koszmar ze standardowymi lakierami, które ścierają się z końcówek paznokci lub w gorszym wypadku- odpryskują. Moja przygoda z paznokciami zaczęła się jeszcze w podstawówce ale dopiero od dwóch lat używam lakierów hybrydowych. Semilac vs. NeoNail Ponieważ opinii na temat  lakierów marki Semilac jak i marki NeoNail w internecie jest sporo, skupię się na różnicach i mojej opinii na ich temat. 1.Cena. Lakiery hybrydowe marki Semilac na stronie zaczynają się od 29 zł , natomiast stacjonarnie (tylko tak kupuję) lakiery NeoNail kosztują od 27 zł . Różnica nieduża, jednak przy większych zamówieniach możemy ją odczuć. Z drugiej strony w Semilac'u dostajemy 1 ml lakieru więcej. Dla mnie nie jest, to żadną zaletą, ponieważ i tak nie jestem w stanie samodz...

Uważaj kogo udajesz, czyli o owcach i wilkach.

Krzysztof Stelmaszyk w jednym z wywiadów powiedział, że najlepsi aktorzy to często ludzie, którzy od najmłodszych lat z jakiś powodów musieli odgrodzić swoje wnętrze od otaczającego świata i przyjąć pozę, która umożliwiła im- osobom niezwykle wrażliwym, przetrwanie w obcym i strasznym dla nich świecie. Jeżeli nie urodziłeś się wilkiem, a nie chcesz zostać upolowaną owcą, masz tylko jedno wyjście. Pozostaje Ci przebrać się za wilka i mieć nadzieję, że nikt w stadzie wilków, nie rozpozna w Tobie owcy. Nie jest łatwo. Wilki mają swój gatunkowy behawior i genialne zmysły. Nie wystarczy tani kostiumik z osiedlowej wypożyczalni. Nie dość, że trzeba zainwestować w drogie przebranie, to jeszcze należy nauczyć się jak zostać profesjonalnym aktorem. Niejednokrotnie okaże się, iż nasza gra aktorska daleka jest od roli oskarowej i musimy szybko wiać, ale z czasem nabywamy wprawy. I przychodzi taki czas, gdy nam się udaje.  I mi się udało. Nie chciałam być dłużej ofiarą, m...

O obojętności, gdy umrze już nadzieja

Bardzo smutny wpis o miłości.... "  Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,   Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce;   Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!   Miej serce i patrzaj w serce"* Nie, nie obaczę, chociaż mam serce i patrzam w serce. Z tego też powodu po raz 22. spędzam sama walentynki. Nie jest mi przykro, że nie dostanę bukietu róż i prezentu zapakowanego w różowy papier, przewiązanego czerwoną, pachnącą mdłą wanilią wstążką.  Jest mi przykro, bo po raz kolejny będę oglądać zdjęcia ludzi, którzy w ten dzień nie są sami. Z roku na rok tych osób jest coraz więcej, ale mi niestety nie jest dane powiększyć to grono o jeszcze jedną osobę.  I chociaż do walentynek zostało tylko 6 dni wiem, że jeszcze znalazłabym kogoś z kim mogłabym je spędzić. Kogoś na chwilę, kogoś dla stworzenia pozorów związku, kogoś kto nijak spełniałby moje oczekiwania i nijak przyśpieszył bicie mojego serca ale byłoby odhaczone - pierw...

zofia.henryk.jakubowska@gmail.com