" Ja znajoma sobie i nieznana" śpiewa Kayah. Coraz częściej myślę, że to jest najważniejsze pytanie na jakie w życiu należy znaleźć odpowiedź, a na jakie odpowiedzieć nie jest tak łatwo. Dlaczego ta zagadka jest tak ważna? Myślę, że niemożliwym jest znalezienie pełni szczęścia w życiu bez świadomości " Jaka ja?".
To pytanie jest bardzo trudne, ponieważ ludzie wcale nie tak chętnie analizują swoje wady i zalety. Mamy tendencje do przerabianie siebie na takich jakimi chcielibyśmy być, a nie jacy jesteśmy w rzeczywistości. Ciężko jest nam dostrzec prawdę, na przyjaciół się obrażamy gdy mówią nam coś, co nam się nie podoba ale lepsza gorzka prawda niż słodkie kłamstwo. Przekonałam się o tym na własnej skórze.
Możemy uciekać przed sobą długo ale na końcu drogi i tak dojdziemy do wniosku, że coś przed czym tyle uciekaliśmy, dźwigaliśmy cały czas ze sobą.
Od bardzo wczesnych lat, wiedziałam, że muszę się uczyć i być ponad przeciętna, żeby wygrać lepsze życie. Polska to kraj, w którym humaniści nie mają lekkiego losu. Od dziecka nam się wpaja, żeby zostać lekarzem, inżynierem ewentualnie prawnikiem. Szansę na lepsze życie miały mi przynieść przedmioty ścisłe. Uparcie twierdziłam, że jestem "ścisłowcem", że jestem górą lodu, nie potrzebującą miłości, brzydzącą się romantyzmem, kobietą niezależną. Życie rzuca nam pod nogi wskazówki, gdy zamiast je podnieść i przeczytać, zadeptujemy je, stawia przed nami wielki bilbord, a gdy i na niego nie zwracamy uwagi, zrzuca bombę tak, żeby nie pozostawić nam wyboru, żeby coś do nas w końcu dotarło.
Tak więc uczyłam się i starałam z całych sił i wbrew pozorom, udało mi się. Dlatego też, nie wierzę w niezdaną maturę z matematyki, bo ktoś nie jest "ścisłowcem". Ten ktoś jest po prostu nierobem i nic więcej. Ludzie są w stanie nauczyć się wszystkiego i tak dosłownie wszystkiego, bez względu na to jakie mają predyspozycje. Prawdą jednak jest, że ci którzy mają tzw. talent, w tę naukę muszą włożyć o wiele mniej energii a i tak będą od nas lepsi. Co nie znaczy, że się nie da. Da się.
Sama zdałam trzy rozszerzone matury z przedmiotów ścisłych, będąc typowym "humanem". O czym oczywiście zdałam sobie sprawę z czasem.
Od dziecka miałam melancholijny charakter, artystyczną duszę, byłam wrażliwa i miałam bujną wyobraźnię. Nie są to cechy, na których w Polsce można się dorobić, wręcz przeciwnie. Wtedy uważałam, że to są moje słabości. Nienawidziłam siebie za nie. Chciałam być kamieniem. Nigdy nim nie byłam, udawałam go.
Wiedziałam też, że logiczne myślenie nie jest moją mocną stroną. Od zadań matematycznych zaczynając po zwykłe domowe czynności, na grach kończąc. I był taki czas, szczególnie na studiach, gdy zaczęły się nam ćwiczenia praktyczne a na nich bez logicznego myślenia ani rusz, że uważam się za tępą. Jestem tępa. Tyle. Nie mam żadnej pasji, nie interesuję się podróżowaniem, nie udałam się rodzicom.
Zaczęłam się załamywać i wpadłam w nienawiść do samej siebie. Nie do końca wiedziałam wtedy, dlaczego tak bardzo się nienawidzę. Teraz wiem. Bo chciałam być kimś innym, a jestem jaka jestem.
Jestem wrażliwa, jestem delikatna, jestem staromodna. Wierzę w samców alfa i delikatne kobiety, lubię dostawać prezenty, a miłość jest jedną z najważniejszych wartości w życiu. Kiedyś bym powiedziała coś innego ale byłoby to nieszczere. Powiedziałabym, że nie lubię kwiatów i świec, że wystarczy mi tylko seks, że jednorazowy seks jest okey. Nie byłaby to prawda.Była by to pewna poza. Poza silnej, nowoczesnej kobiety, kierującej się w życiu rozumem. Intrygującej i niezależnej, ale nie mnie, Ja jestem inna, lubię rozpaczać i użalać się nad sobą i mi to pomaga, nie lubię się z nikim ścigać i nie mam potrzeby niczego wygrywać, ale do tego nie mogłam się przyznać.Tym bardziej teraz, gdy żyjemy w czasach gdzie trzeba odnieść sukces, zarabiać i wydawać. Porównywać się z innymi ludźmi i po trupach te pojedynki porównawcze wygrywać. Nie ma miejsca na płacz, użalanie się nad sobą i rozpaczanie, a przecież te emocje są nam potrzebne. Nie ma nic złego w byciu smutnym, byciu nieszczęśliwym, byciu sobą. Przebyciu żałoby, gdy jest nam ona potrzebna.
Teraz zastanawiam się jakie są plusy, tego jaka ja jestem. Ale tego jaka jestem na prawdę. Szukać daleko nie muszę. To, że jestem wrażliwa i melancholijna sprawia, że jestem świetnym słuchaczem i świetnym przyjacielem, kocham gdy ludzie zwierzają mi się ze swoich problemów, nie przytłaczają mnie one,inspirują mnie do przemyśleń. Pomoc innym ludziom jest tym co mnie napędza, co nadaje mojemu życiu poczucie sensu. Myślę, że wybrałam dla siebie złą drogę. Wiem to teraz, nie wiedziałam wcześniej. Czy jest za późno? Nigdy nie jest za późno, dopóki żyjemy.
Wybrałabym inną ścieżkę kariery zawodowej i szukałabym innych mężczyzn, gdybym wcześniej zaakceptowała siebie.
Ocena i analiza samego siebie bywa trudna i bolesna. Prawda może mieć cierpki posmak, ale nie uda nam się przed nią uciec ani jej zmienić. Warto znać siebie i swoje słabości, bo łatwiej jest nam wtedy zrozumieć własne porażki, wybrać dla siebie tę właściwą drogę. Każdy z nas ma w głowie obraz osoby idealnej, jakiegoś wzorca, którym chciałby się stać. Ważne jest żeby się rozwijać i dążyć do niego ale nie warto tworzyć pozę osoby, którą się nie jest, Nigdy nie stworzymy udanego związku, nie dorobimy się fortuny na pozie. Tylko rozwijając nasze prawdziwe predyspozycje i pasje, mamy szansę na sukces na polu zawodowym. Jeżeli brakuje nam pasji w zawodzie, będziemy przeciętni, będąc przeciętni możemy zapomnieć o sukcesie, Tylko gdy praca będzie wypływać z naszego wnętrza, pracując będziemy mieć wrażenie jakbyśmy nie przepracowali ani jednego dnia. Robiąc coś z przymusu, jesteśmy skazani na porażkę. Warto więc porzucić marzenia o byciu przeciętnym prawnikiem, czy beznadziejnym lekarzem , który zakończył swoją edukację wraz ze zdaniem ostatniego egzaminu na studiach, Lepszym pomysłem będzie zostać przedszkolanką z sercem, malarzem z pasją albo mechanikiem samochodowym z tym drygiem do motoryzacji, bo tylko robiąc coś z sercem, robimy to właściwie. I w miłości i w życiu.
Pozdrawiam Z.
Komentarze
Prześlij komentarz