Nienawidzę stereotypów, jak ja ich
nienawidzę. Nic w życiu nie jest białe albo czarne, wszystko jest szaro-bure,
skomplikowane, z czegoś wynika. Można mieć swoje zdanie ale zawsze będzie ono bardzo silnie
ograniczone tylko do własnych przeżyć. Tu nasza rola aby brać ile się da od
innych ludzi i wyciągać wnioski.
Właśnie skończyłam czytać tekst na jednym z polskich blogów. Niestety bardzo powierzchowny i trochę krzywdzący, szczególnie dla Pań. Autor podzielił zarówno kobiety jak i mężczyzn na smakoszy i wygłodniałych. W tekście to kobieta jest tą wygłodniałą, która snuje plany o ślubie na pierwszym spotkaniu, wprowadza ramy czasowe- kiedy pierwszy pocałunek, kiedy pierwszy seks. Nie potrafi smakować. Stresuje się, przygotowuje godzinę do randki, a potem nie umie się zrelaksować i być sobą. Cieszyć się chwilą. Ocenia partnera pod kątem „czy on będzie dobrym ojcem”, ,,czy on będzie dobrym mężem", a przecież nie każdy związek, żeby cieszył musi być do końca życia.
I wszystko bardzo pięknie, tylko każdy medal ma dwie strony. Dlaczego kobiety takie są?*
Ja mogę odpowiedzieć tylko i wyłącznie za siebie.
Po pierwsze, każdy potencjalny kandydat może się okazać ojcem naszego dziecka (czasem niechcący). Odpowiedzialność za to spoczywa w jakiś 80% na kobiecie, dlatego podchodzą one do kwestii seksu → związku poważniej i raczej „ kalkulują” (o kalkulacji pisałam wcześniej) mężczyzn. Czasami robią to podświadomie, nie zdając sobie z tego sprawy. Stąd też może brakować im tego „luzu” i rzadziej są smakoszami, delektującymi się chwilą, bo muszą brać pod uwagę ewentualne, późniejsze „problemy gastryczne” po zjedzonym posiłku.
Po drugie. W moim przypadku „wygłodniałość” bierze się z mojego dzieciństwa. Jako dziecko nie miałam wzorca mężczyzny. Bardzo wcześnie musiałam wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje życie. Stać się samodzielna, pomimo że byłam jeszcze tylko małym, nieświadomym niczego dzieckiem. Ciężar życia mnie zmiażdżył. Pamiętam jak bardzo wtedy pragnęłam, żeby zjawił się ktoś kto pomoże mi ten ciężar nieść, albo poniesie go za mnie.
Właśnie skończyłam czytać tekst na jednym z polskich blogów. Niestety bardzo powierzchowny i trochę krzywdzący, szczególnie dla Pań. Autor podzielił zarówno kobiety jak i mężczyzn na smakoszy i wygłodniałych. W tekście to kobieta jest tą wygłodniałą, która snuje plany o ślubie na pierwszym spotkaniu, wprowadza ramy czasowe- kiedy pierwszy pocałunek, kiedy pierwszy seks. Nie potrafi smakować. Stresuje się, przygotowuje godzinę do randki, a potem nie umie się zrelaksować i być sobą. Cieszyć się chwilą. Ocenia partnera pod kątem „czy on będzie dobrym ojcem”, ,,czy on będzie dobrym mężem", a przecież nie każdy związek, żeby cieszył musi być do końca życia.
I wszystko bardzo pięknie, tylko każdy medal ma dwie strony. Dlaczego kobiety takie są?*
Ja mogę odpowiedzieć tylko i wyłącznie za siebie.
Po pierwsze, każdy potencjalny kandydat może się okazać ojcem naszego dziecka (czasem niechcący). Odpowiedzialność za to spoczywa w jakiś 80% na kobiecie, dlatego podchodzą one do kwestii seksu → związku poważniej i raczej „ kalkulują” (o kalkulacji pisałam wcześniej) mężczyzn. Czasami robią to podświadomie, nie zdając sobie z tego sprawy. Stąd też może brakować im tego „luzu” i rzadziej są smakoszami, delektującymi się chwilą, bo muszą brać pod uwagę ewentualne, późniejsze „problemy gastryczne” po zjedzonym posiłku.
Po drugie. W moim przypadku „wygłodniałość” bierze się z mojego dzieciństwa. Jako dziecko nie miałam wzorca mężczyzny. Bardzo wcześnie musiałam wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje życie. Stać się samodzielna, pomimo że byłam jeszcze tylko małym, nieświadomym niczego dzieckiem. Ciężar życia mnie zmiażdżył. Pamiętam jak bardzo wtedy pragnęłam, żeby zjawił się ktoś kto pomoże mi ten ciężar nieść, albo poniesie go za mnie.
Niestety,
tego kogoś nigdy nie było. Czekałam ale się nie pojawił.
Zamknęłam się
w świecie własnych wyobrażeń i wierzyłam, że pewnego dnia się pojawi i będzie
dla mnie rekompensatą za każdy gorzki dzień. Wtedy jeszcze wierzyłam, że życie
jest sprawiedliwe i nadejdzie taki dzień, w którym będę najszczęśliwsza na
świecie. W nagrodę dostanę w przyszłości
piękne życie, niczym małe dziecko dostające od dentysty naklejkę „dzielny
pacjent” po bolesnym zabiegu.
I tak jak
nie miałam zbyt dużego problemu, żeby pogodzić się z tym, że pomimo wielu lat
nauki i sukcesów na tym polu, w domu z basenem nie zamieszkam, tak z brakiem
księcia z bajki jest już gorzej.
Żaden mężczyzna nie jest wystarczająco dobry, bo nikt nie wynagrodzi mi przeszłości. Nikt nie przywróci zaufania, które było rujnowane przez tak wiele lat.
Pragnę ojca i jednocześnie kochanka, ale z drugiej strony jestem zbyt niedojrzała, zbyt strachliwa, żeby stworzyć relację z takim mężczyzną. Imponują mi pieniądze, bo w moim domu zawsze było ich za mało. Nie mam na myśli, tego że brakowało mi na ładne buty. Brakowało na zdrowe jedzenie, na leczenie chorej babci. Szukam więc księcia, bogatego, który zrekompensuje mi brak ojca, a jednocześnie będzie moim partnerem, który zrozumie 22- letnią dziewczynę. Marzę o kimś, kto spowoduje, że nie będę musiała być już tak niezależna i silna. Mężczyźnie, który sprawi, że poczuję się znowu jak mała dziewczynka (tym razem szczęśliwa), która ma swojego opiekuna. Takich ideałów nie ma. Skoro nie mogę mieć, tego czego pragnę, to według autora tekstu powinnam odpuścić i wejść w krótkotrwałą relację z kimś, nie tak idealnym.
Ale ja smakoszem nie jestem i nie potrafię być, chociaż bardzo bym chciała. W swoim życiu straciłam tak wielu ludzi, tak wiele razy miałam złamane serce, że nie potrafię spontaniczne lokować swoich uczuć. Nad każdą inwestycją muszę się poważnie zastanowić.
Właśnie, dlatego na każdej mojej randce pojawia się w mojej głowie obraz mnie i owego Pana za ileś lat. Nie chcę się rozstawać, nie chcę inwestować swoich emocji w coś, co z założenia nie przetrwa lub (lepsza wersja) jest mocno niepewne.
Jestem świadoma, że takie podejście bardzo dużo komplikuje, bo gdy ktoś mi się nie spodoba na pierwszym spotkaniu, drugiego już nie ma.
Nie umiem wyjść z mojego świata baśni i bajek, nie chcę 90%, chcę 100 %! Chcę, wymarzyłam to sobie i na to zasłużyłam.
Tak więc jestem przekonana, co więcej ja w to głęboko wierzę, że za każdą „wygłodniałą” kobietą stoi jakaś przyczyna. Nie bez powodu, to zazwyczaj piękne kobiety sukcesu są smakoszami, a „ szare myszki” w rozciągniętych swetrach są wygłodniałe . I nawet jak ta myszka porzuci podarte trampki na rzecz czerwonych szpilek, gdzieś za nią zawsze będą ciągnąć się białe sznurowadła.
Żaden mężczyzna nie jest wystarczająco dobry, bo nikt nie wynagrodzi mi przeszłości. Nikt nie przywróci zaufania, które było rujnowane przez tak wiele lat.
Pragnę ojca i jednocześnie kochanka, ale z drugiej strony jestem zbyt niedojrzała, zbyt strachliwa, żeby stworzyć relację z takim mężczyzną. Imponują mi pieniądze, bo w moim domu zawsze było ich za mało. Nie mam na myśli, tego że brakowało mi na ładne buty. Brakowało na zdrowe jedzenie, na leczenie chorej babci. Szukam więc księcia, bogatego, który zrekompensuje mi brak ojca, a jednocześnie będzie moim partnerem, który zrozumie 22- letnią dziewczynę. Marzę o kimś, kto spowoduje, że nie będę musiała być już tak niezależna i silna. Mężczyźnie, który sprawi, że poczuję się znowu jak mała dziewczynka (tym razem szczęśliwa), która ma swojego opiekuna. Takich ideałów nie ma. Skoro nie mogę mieć, tego czego pragnę, to według autora tekstu powinnam odpuścić i wejść w krótkotrwałą relację z kimś, nie tak idealnym.
Ale ja smakoszem nie jestem i nie potrafię być, chociaż bardzo bym chciała. W swoim życiu straciłam tak wielu ludzi, tak wiele razy miałam złamane serce, że nie potrafię spontaniczne lokować swoich uczuć. Nad każdą inwestycją muszę się poważnie zastanowić.
Właśnie, dlatego na każdej mojej randce pojawia się w mojej głowie obraz mnie i owego Pana za ileś lat. Nie chcę się rozstawać, nie chcę inwestować swoich emocji w coś, co z założenia nie przetrwa lub (lepsza wersja) jest mocno niepewne.
Jestem świadoma, że takie podejście bardzo dużo komplikuje, bo gdy ktoś mi się nie spodoba na pierwszym spotkaniu, drugiego już nie ma.
Nie umiem wyjść z mojego świata baśni i bajek, nie chcę 90%, chcę 100 %! Chcę, wymarzyłam to sobie i na to zasłużyłam.
Tak więc jestem przekonana, co więcej ja w to głęboko wierzę, że za każdą „wygłodniałą” kobietą stoi jakaś przyczyna. Nie bez powodu, to zazwyczaj piękne kobiety sukcesu są smakoszami, a „ szare myszki” w rozciągniętych swetrach są wygłodniałe . I nawet jak ta myszka porzuci podarte trampki na rzecz czerwonych szpilek, gdzieś za nią zawsze będą ciągnąć się białe sznurowadła.
Ponieważ gdzieś głęboko w nich tkwi
bycie gorszą , pragną księcia który przybędzie na białym arabie i sprawi, że
staną się księżniczkami. Niestety książąt już nie ma, a może nigdy ich nie
było. Jako kobiety z biegiem czasu zdajemy sobie z tego sprawę, część z nas
bardzo szybko, część bardzo późno.
Osobiście, pomimo tego że od dziecka
wiedziałam, że ich nie ma, wciąż ciężko mi się z tym pogodzić i zrezygnować z
własnych marzeń. Zrozumieć, że życie to
nie bajka i marzenia polegają w głównej mierze na tym, że się nie spełniają.
Być może nie
dojrzałam jeszcze do tego stopnia, by się z tym pogodzić. Być może wolę
zostawić w sobie trochę tego dziecka,
czekającego na to że jego życie stanie się w końcu bajką, niż stać się
zgorzkniałym , żałującym wszystkiego człowiekiem. Bo czasami mając nadzieję,
mamy o wiele więcej niż Ci, którzy żyją bez żadnego celu.
Nie
oceniajmy więc tak szybko, bo nie zawsze ta „wygłodniała” jest
desperatką, czasami ocenia planuje i kalkuluje z całkiem innych powodów, niż
możemy przypuszczać.
Desperatka weźmie co dają, nie będzie wybrzydzać.
Jestem wygłodniała, nie jestem desperatką.
Z.
*W tekście wygłodniała jest kobieta, dlatego piszę o kobietach. Przypuszczam, że autor nie wykluczał możliwości, że to mężczyzna może być wygłodniały, a jeżeli tak, to nie powinien tego robić. Osobiście poznałam mnóstwo takich mężczyzn.
Desperatka weźmie co dają, nie będzie wybrzydzać.
Jestem wygłodniała, nie jestem desperatką.
Z.
*W tekście wygłodniała jest kobieta, dlatego piszę o kobietach. Przypuszczam, że autor nie wykluczał możliwości, że to mężczyzna może być wygłodniały, a jeżeli tak, to nie powinien tego robić. Osobiście poznałam mnóstwo takich mężczyzn.
Komentarze
Prześlij komentarz